Podmiotowość uczniów...

Podmiotowość uczniów...

felietony z cyklu: (bez?)SENSOWNA SZKOŁA


 Uczeń przez wieki był obiektem szkolnej edukacji i jako taki miał obowiązek podporządkować się i posłusznie spełniać oczekiwania swoich preceptorów. Wiek XX pokazał, że wcale tak być nie musi. Szkoły powiązane na różne sposoby z nurtem progresywistycznym w edukacji okazały, że uznanie ucznia za podmiot w procesie uczenia się jest daleko bardziej efektywne i co najważniejsze z wielu powodów korzystne dla obu stron (uczniów i nauczycieli).

Już wtedy zauważono, jak bardzo na jakość kształcenia wpływa współpraca oraz wspólne analizowanie wyzwań oraz ich rozwiązywanie przez uczniów. Pojawiały się tezy typu: „Pomóż mi zrobić to samemu” - Marii Montessori czy „Wszystko co zrobimy za dzieci, pozbawia je możliwości zrobienia tego samemu” - Jeana Piageta. Uczenie się wymaga wzoru, prezentacji, oferty wiedzy i propozycji rozwiązań, ale przede wszystkim potrzebuje osobistego zaangażowania. W istotnym zakresie wolności. Szukając odpowiedzi na pytanie „dokąd zmierza polska szkoła” wspomniał o tym prof. Bogusław Śliwerski: „Polifoniczność” ponowoczesnego świata wymaga od nauczycieli uznania, że można być człowiekiem na wiele sposobów, istotą wolną i pełną autentycznej tolerancji oraz poszanowanie innych.

Wiążą się z tym jednak m.in.: zanik poczucia bezpieczeństwa, wzrost ryzyka, wątpliwości i nieustanne poczucie własnej odpowiedzialności, którymi nie można już obciążać innych. Tym samym mądrze korzystający z tak rozumianej wolności nauczyciele przestaną kręcić się wokół samych siebie, wokół zabiegów o małe, pospolite przyjemności, o które miałaby zadbać potężna, opiekuńcza władza oświatowa czy związki zawodowe, i poświęcą się dla innych, dla swoich podopiecznych. Proces uczenia oraz uczenia się to przede wszystkim odpowiedzialność. Zarówno nauczycieli jak i uczniów. uczymy się w końcu po coś. By znać, rozumieć, potrafić, ale też aby proponować nowe rozwiązania, podejmować ryzyko ich zastosowania i dbać, by służyły nam i tym, z którymi i dla których żyjemy.

Standardowa szkoła pozwalała na różne sposoby unikać tej odpowiedzialności. Ktoś udawał, że dba o nasz rozwój, inni że im na tym zależy, a tak naprawdę chodziło o to, żeby w miarę bezpiecznie i jeśli się dało przyjemnie, dotrwać do dzwonka, końca dnia, semestru czy roku. By w stosownym momencie ukończyć szkołę i kontynuować naukę na kolejnym etapie albo z czasem pójść po prostu do pracy i żyć życiem osoby dorosłej (?).

Znak zapytania każe się zastanowić, czy osiągamy w ten sposób pełnię wspomnianej dorosłości? W taki sam sposób jak wtedy, kiedy stawiamy sobie ważne dla nas cele, osiągamy je i co więcej wykorzystujemy tak, by wszyscy, którzy nas znali wiedzieli, że jesteśmy atrakcyjnymi, rzetelnymi i wartościowymi ludźmi.

za: https://www.facebook.com/j.kordzinski

W edycji niniejszego felietonu wykorzystaliśmy nasze nowe narzędzie eliminacji edycyjnych tzw. ..sierot'' w responsywnym tekście: https://e-kreatywni.eu/index.php/nasze-nowe-narzedzie-likwidacja-sierot-w-responsywnym-tekscie