z cyklu (bez?)SENSOWNA SZKOŁA
Szkoła, na jakiej powinno zależeć uczniom i nauczycielom w XXI wieku powinna nie tylko odstąpić od norm oraz praktyk wykorzystywanych w edukacji od XIX wieku, ale winna również przyjąć zupełnie nowe cele i priorytety. W jakimś zakresie opowiada o nich David Hung dyrektor Narodowego Instytut Edukacji w Singapurze, który podstawę tej zmiany opisał jako niezbędne przejście od nauczania opartego na przekazywaniu wiedzy do współtworzenia wiedzy. Od przyglądania się abstrakcjom w podręcznikach do uczenia się przez eksperymentowanie. Od sumatywnego oceniania do form aktywnego monitorowania. Takie podejście często wymaga przekucia lęku przed porażką do otwartości na gotowość próbowania. I wiele wskazuje na to, że właśnie ta zapisana w ostatnim zdaniu gotowość do próbowania jest najważniejsza.
Minione wieki nauczyły nas, że wiedzę można zamknąć w książkach i czerpać z nich, kiedy zależy nam na powiedzeniu czegoś mądrego na jakikolwiek temat. Książki są wciąż dostępne, ale kolejne pokolenia szukają wiedzy w zdecydowanie większej liczbie źródeł. Nierzadko przypadkowych, niepotwierdzonych naukowo czy po prostu jawnie fałszywych. Żyjemy w czasach smogu informacyjnego. Treści, sprawiające wrażenie faktów, bywają niekiedy ledwie opiniami a nawet przekonaniami, które w quasi-naukowej formule podrzucają nam para-wiedzę czy wręcz specjalnie przygotowane kłamstwa mające nas przekonać do pozbawionego jakichkolwiek podstaw naukowych obrazu promowanego przez autorów. Uczniowie spotykają się z tą lawiną niby-informacji od najmłodszych lat. Miejscem, w którym powinni nauczyć się je weryfikować powinna być szkoła. tyle, że tak nie jest. Szkoła wciąż pozostaje tym miejscem, w której wciąż jeszcze abstrakcyjne treści próbuje się zamykać w podręcznikach licząc, że uczniowie przyjmą ich zawartość za własne i będą się nią posługiwać zgodnie z zaleceniami nauczycieli. tymczasem dziś poszukiwanie wiedzy wymaga zdecydowanie większej determinacji. Również po stronie nauczycieli.
Przede wszystkim należy zaufać przedstawicielom pokolenia, które dopiero wkraczają w dorosłość. Coraz częściej identyfikujemy ich jako mniej wartościowy produkt rozwoju gatunku ludzkiego. Nazywamy ich płatkami śniegu, wypominamy skupienie na sobie i brak właściwej zawziętości w działaniu na rzecz swojego rozwoju oraz pracy dla innych. Pytanie czemu służy takie nastawienie dorosłych? Czy rzeczywiście zachęca do działania i stwarza warunki odnajdywania w sobie sprawczości warunkującej wzięcie odpowiedzialności za przyszłość? Raczej nie. Oddajmy przeszłości co przeszłe, ale nie zatrzymujmy tego, co zdecyduje o zbudowaniu przyszłości. W końcu to świat tych, którzy do niej zmierzają. Myśmy już swój urządzili – pytanie jak nam się udało?