Czy szkole potrzebni są ministrowie edukacji / Jaosław Kordziński

Czy szkole potrzebni są ministrowie edukacji / Jaosław Kordziński

Podczas spotkania z grupą niezwykle kreatywnych nauczycieli padło pytanie, czy szkole potrzebni są ministrowie edukacji.

Profesor uczestniczący w spotkaniu powiedział, że edukacja od polityki nie ucieknie.

Praktyk stwierdził, że i owszem, ale polityka rzadko stoi u podstaw rzeczywistych zmian, które zdecydowałyby o jakiejkolwiek istotnej reformie szkoły.

Choć z drugiej strony Finlandia czy Singapur zdają się przeczyć tej tezie. Może dlatego, że tam ni etyle o politykę chodziło, ale o przyszłość. Krajów, społeczeństw, pokoleń, które lada dzień stanowić będą ich kluczową reprezentację.


Profesor Szkudlarek w jednym ze swoich esejów na temat edukacji zauważył, że demokracja to obronny mechanizm naszej zlęknionej świadomości, to starannie wykrochmalone fikcja, to rytuał wyborczy, który kolejne ekipy polityków oddaje na przemiał żądnej igrzysk i krwi opinii publicznej, to telewizyjna symulacja-tego rodzaju diagnozy lewicowej postmoderny są dziś chętnie wpisywane w ultra konserwatywne programy „naprawy świata”.

Konserwatywna reakcja na te odkrycia to powrót do dyskursu prawdy”- no przecież bądźmy poważni, demokracja demokracją, ale ktoś tym musi rządzić, to ucieczka elit w izolowany enklawy rozparcelowane jej przestrzeni, to edukacyjna segregacja uniemożliwiająca przemieszanie „naszych dzieci” z dziećmi „z bloków”.

Polityka w sprawach oświaty od lat rozgrywa swoich przeciwko nieswoim i załatwia własne idee oraz wartości w opozycji do myśli promowanych przez tych drugich. Polityka nie myśli o przyszłości. Skupiona jest na tu i teraz.

W efekcie głos malca na wiecu wyborczym decyduje o radykalnych i nic niezmieniających rozwiązaniach typu likwidacja zadań domowych czy para odchudzanie podstaw programowych.

Głos nauczycieli a tym bardziej głos uczniów jest kluczowy w kwestiach rozwiązań, które należałoby implementować do praktyki dzisiejszej oświaty. Ale nie zdanie pojedynczej osoby, nawet jeśli twierdzi, że „jak sądzi, mówi w imieniu większości”. Ani tego nie zbadał, ani nawet nikogo nie dopytał. Słyszał, że się o tym mówi i głęboko wierzy, że to, co mówi, jest ważne.

Niemniej warto każdy taki głos zauważyć, a potem sprawdzić, porównać z innymi. Przemyśleć możliwe rozwiązania, sprawdzić trafność uzyskanych w ten sposób hipotez i… kiedy okażą się słuszne podjąć próbę pozyskania dla ich implementacji możliwie szerokiej rzeczy osób, które będą mogły na tak zaordynowanej zmianie skorzystać.

Szkoła, nauczyciele, uczniowie potrzebują nowych rozwiązań. Co więcej, praktycznie muszą dostosować się do tych, które już ich dotknęły. Tego nie załatwią żadne partie ani żadni politycy. 

 

za: https://www.facebook.com/photo/?fbid=777991151180340&set=a.378629617783164 (dostęp z dnia 31 maja 2024 r.)